Archiwum wierszy |  Pobocza


POBOCZA, nr 3-4 (37-38) / 2009

    Ulica Długa

Stara matka Zosia siedzi jak odłożona kukiełka
na dźwięk z ogrodu prostuje się
i nerwowo wygląda przez okno
a tam Warszawa i rok trzydziesty dziewiąty w słońcu
ulica Długa 29 i stróż
ojciec Zosi
pan Teatru Polskiego1 i podwórza

nie wiadomo skąd ten gwizd głuchy
głupia kozo uciekaj do piwnicy!
mała Zosia biegnie do oficyny
wywija nogami
i warkoczami
odwraca się na jednej nodze stroi miny

cholerna cyrkówka!
ojciec Zosi musi wyjść z cienia i upaść nagle na środku
jak aktor na scenie
młoda matka Zosi biegnie
kładzie się na mężu i leży
wychodzą jej czerwone plamy na piersiach i rosną

ktoś pyta skąd ten grom głuchy
prosto w serce stróża
stara Matka Zosia wciąż woła
cichutko do siebie
uciekaj do schronu
głupia cyrkówko

szepcze
już wie że z wojną nie ma żartów
i cyrku z nią nie ma i teatru
ale nie jest za późno
Aniele Ojcze Stróżu Mój
nie jest daleko tam

stąd
z pokoju pod dachem
po córce
po wnuczce
pod Łodzią
pod lasem
z tego miękkiego fotela
z widokiem na Warszawę
na Długą

która tu się zaczyna i nie kończy.
_________________

1. bohaterka żyje w przekonaniu, że to był Teatr Polski; w rzeczywistości Hotel Polski


    DROGA

Zagłębiali się w siebie
jakby schodzili do jaskiń jaźni
ojciec i pies

choć przyszli do mnie z różnych stron
w innym czasie
i osobno
odchodzili razem tą samą drogą tam
gdzie teraz są przede mną

czasem niespodziewanie wracają tu na chwilę
słyszę jak obijają się o ściany i meble
oślepieni światłem dnia

nie reagują na moje wołanie
zagłuszane szumami ziemi
czuję ich obecność leśną i łąkową

z czasem i to zaczyna się psuć
(a może tracę zmysły i gniję od głowy
jak złota rybka co wyskoczyła z akwarium
w zieloną otchłań która okazała się dywanem
a nie oceanem?)

dwie ludzkie stopy ciche
jak kapcie
wychodzą na spacer
z psim ogonem na smyczy
niosą ostrożnie
swoją twarz
drogą
a psu
pysk
drogi.


    NÓŻ Z CZERWONĄ RĄCZKĄ

Mój tato jest małym rycerzem i bawi się
nożem z czerwoną rączką
wywija nim jak szablą przekłada z ręki do ręki
- nóż - mówię żeby coś mówić a on patrzy na mnie jak na wariatkę

skonany rytualną walką pada na boku i zasypia
trzymając nóż na sztorc
kiedy się budzi nóż jest jedynym oparciem prawej ręki
lewa trzyma się powietrza

pokój pachnie rozkrojonym jabłkiem
ten zapach łączy naszą pamięć
ktoś kogoś uczy obcych słówek ktoś komuś obiera jabłko
potem czyta bajki

znajomy z dawnych lat przyniósł lekturę
dla zabicia czasu
ale książka pod tytułem "Literatura na Świecie" nie pasuje do dłoni
nie błyszczy
i nie jest czerwona

przewracam kartki na chybił trafił
- John Updike Pizdy - czytam na głos żeby zabić ciszę
a tato patrzy na mnie jak na kosmitkę

stara książka rozwala się na pół
spóźniony prezent dla przyjaciela literaturoznawcy
mężczyzny i jego konika
introligatora

żaden z nich już nie wie co to są pizdy i co się wylało na spodnie
seks czy sos pieczarkowy
najważniejszy jest nóż z czerwoną rączką który ma sens.



    SZMARAGD

Nocą rosa rosi trawę szmaragdem
rano orzę rosę rydwanem taczek
dzielę kosmos na kosmate kosmyki zieleni
strącam szmaragd do ziemi

niebieskie lunety znaczą na mapie
każdy pokład szlachetnego kruszcu
cieki szmaragdów drążą drogi
do rubinowych kraterów
i dalej

nocą rosa rosi trawę szmaragdem
rano orzę rosę rydwanem taczek
dzielę kosmos na kosmate kosmyki zieleni
strącam szmaragd do ziemi.



* * *

Śmierć to rzecz prosta.
K.I. Gałczyński

Śmierć jest prosta jak kołyska
obie są cudami ubywania i przybywania
w czasie teraźniejszym doskonale dokonanym
jest - nie ma
nie ma - jest
jest dowód cielesny
nie ma żadnej wątpliwości.