Auf den Straßen des Imaginären 115 polnische Gedichte
/Na ulicach wyobrażeń
115 wierszy polskich
Neisse Verlag, Oficyna Wydawnicza ATUT, Wrocław 2021
NEKROLOG WISŁAWY SZYMBORSKIEJ
Po życiu wystarczająco znośnym i nieznośnym
W swojej osobności skrywanej jak medal noblowski
W szufl adzie
W najsroższą noc umarła
Wisława Szymborska
W swoim łóżku
We śnie bo nie lubiła zawracać innym głowy
Więc najchętniej zniknęłaby tak jak się
Wychodzi do kiosku po zapałki kiedy inni bawią się
W najlepsze
Więc niech
W taki mróz zostaną pod pierzyną a ona dośni się
sobie do końca
W idealnej ciszy
W której chwilę
Widać jak na dłoni i gdzie rano opiłki słońca
spadają tak lekko że
Wymykają się prawu
Wszystkiego.
Kry i wyspy, Rzeszów 2013, 42
NEKROLOG FÜR WISŁAWA SZYMBORSKA
Nach einem Leben hinreichend erträglich wie unerträglich
Zurückgezogen in Abgeschiedenheit wie die Nobelpreis-Medaille
In der Schublade
Starb in einer ausnehmend frostigen Nacht
Wisława Szymborska
Im eigenen Bett
Im Schlaf weil sie anderen nicht gern auf den Wecker fi el
Am liebsten wäre sie ja verschwunden wie man
Zum Kiosk um Zigaretten geht während andere gerade
Spaß haben
Sollen sie doch
Unter der Bettdecke bleiben bei diesem Frost während sie
sich zu Ende träumt
In idealer Stille
In der der Augenblick
Wie auf der Hand liegt und wo morgens von der Sonne
Staubkörnchen herabfallen so sanft
Dass sie sich dem Gesetz entziehen
Das alles regelt.
* * *
Przyjdzie czas że nie będzie cmentarzy
i kto zechce wciśnie guzik do czułej pamięci
garść ziemi będzie na wagę tlenu i wody
i tylko w Wikipedii – bliscy i święci.
Kry i wyspy, Rzeszów 2013, 58
* * *
Es kommt eine Zeit da gibt es keine Friedhöfe mehr
und wer will drü ckt einen Knopf in ein liebevolles Gedenken
der Wert einer Handvoll Erde wird nach Sauerstoff und Wasser bemessen
und nur bei Wikipedia wird es Angehö rige und Heilige geben.
WIDOK 2012
Zaświeciły wrzosy w lesie
jakby ktoś zapalił lampy
i oświetlił drogę w głąb
dla królewskiej pary
liliowe trzewiki
i różowe poły płaszczy
zamiatają dywan puchu
w kierunku przepaści
Kry i wyspy, Rzeszów 2013, 59
AUSSICHT 2012
Das Heidekraut im Wald leuchtete auf
als hätte einer eine Lampe angemacht
und den Weg in die Ferne angestrahlt
für das königliche Paar
lila Schnürschuhe
und rosa Mantelsäume
fegen den Daunenteppich
in Richtung Abgrund
GÓRY NIEBA
Nadeszła taka pora
deszczu że tylko
leżeć i patrzeć w góry
nieba.
Jak wschodzą i zastygają
w nieczekaniu na najmniejsze
choćby poruszenie słońca.
I słuchasz tego czasu jak Griega.
Nagle jak grom jakiś zew światła
potem twoje imię wiele razy
na głos nadane i zatarły się
gołym okiem granice ciebie
po tysiąckroć wolne.
Wtedy po raz pierwszy
słyszysz jak deszcz
z ziemi przez podłogę
pnie się
w góry.
Pochodnio, różo, Warszawa 2002, 11
HIMMELSGETÜRM
So eine Regenzeit ist gekommen
dass man nur
daliegt und in das Himmelsgetürm
schaut.
Wie es aufsteigt und erstarrt
ohne auch nur die kleinste Rü hrung
von der Sonne zu erwarten.
Und du hö rst dir diese Zeit an wie Grieg.
Plö tzlich wie Donner ein Ruf des Lichts
dann wird dein Name viele Male
laut genannt und deine Grenzen
mit bloßem Auge erkennbar verwischt
tausendfach frei.
Dann hö rst du zum ersten
Mal wie der Regen
von der Erde durch den Fußboden
in die Berge
steigt.
NA MIARĘ CHWILI
Ręka
moja twoja czyjaś
na dłoni na białej
rękawicy na miarę
chwili.
Kilka szybkich
znaczeń które brzmią
zaledwie
bliskoznacznie.
I nagle czuję
tuż pod serdecznym
paznokciem
przyspieszony
puls
tego
drugiego
kosmosu.
Pochodnio, różo, Warszawa 2002, 32
DEM AUGENBLICK ANGEMESSEN
Die Hand
meine deine die von sonst wem
auf der Handfl äche am weißen
Handschuh dem Augenblick
angemessen.
Einige fl inke
Bedeutungen die lediglich
bedeutungsä hnlich
klingen.
Und plö tzlich fü hle ich
dicht unter dem
Ringfi ngernagel
den beschleunigten
Puls
dieses
zweiten
Kosmos.
ZWIĄZEK Z KAFKĄ
Zastukał niemrawo jakby chciał odejść z kwitkiem
kiedy otworzyłam drzwi był ocalony i rozczarowany
potem stał na środku pokoju milczący nieobecny
kiedy za oknem włączył się alarm samochodowy
zaczął gestykulować naśladując komiwojażera sprzedającego
jakiś podły towar
nie usłyszałam co mówił
wychodząc położył kwiaty na konsoli w holu
uświadomiłam sobie że to były oświadczyny
podbiegłam do okna żeby zobaczyć jak wyglądał z tyłu
na podwórzu bawiły się dzieci
Eins zwei drei Polizei
Raz dwa trzy ścigasz ty
wrócił nieoczekiwanie pocałował mnie niezręcznie
i niechętnie kiedy znów włączył się alarm zbiegł po schodach
na podwórzu stara kobieta karmiła gołębie
wyciągnęła otwartą dłoń do niego jak do ptaka
wydawało się że nikt i nic nie słyszy natrętnego dźwięku
że on jest tylko w mojej głowie
kilka lat chorowałam a może tylko wyjeżdżałam
przyszedł list z urzędu cywilnego stanu szara koperta
„Sz.P. Kafka. Priorytet”.
Sztuka białego, Warszawa 2008, 34
BEZIEHUNG MIT KAFKA
Er klopfte unsicher als wolle er mit leeren Händen abziehen
als ich die Tür öff nete war er erlöst und enttäuscht
dann stand er mitten im Zimmer schweigend abwesend
als draußen eine Autosirene losging
begann er zu gestikulieren wie ein Handelsreisender der
irgendeine minderwertige Ware verkauft
ich hörte nicht was er sagte
beim Hinausgehen legte er Blumen auf die Konsole im Flur
ich verstand dass dies ein Heiratsantrag war
ich lief zum Fenster um zu schauen wie er von hinten aussah
im Hof spielten Kinder
Eins zwei drei Polizei
Zwei drei vier folge mir
er kehrte unerwartet zurück küsste mich unbeholfen
und rannte als erneut der Alarm anging unwillig die Treppen hinab
auf dem Hof fütterte eine alte Frau die Tauben
streckte ihm ihre off ene Handfl äche hin wie einem Vogel
niemand und nichts so schien es hört den durchdringenden Laut
der off enbar allein in meinem Kopf existiert
einige Jahre war ich krank oder vielleicht nur verreist
vom Standesamt kam ein Brief grauer Umschlag
„Herr und Frau Kafka. Express“.
DWIE DOLINY
Andrzejowi Stasiukowi
Mówisz z pychą że czarna dziura lasu
co dzień staje się doliną ze światła
narasta i wzlata
A zorza miasta umiera ze świtem
i nikt nie pamięta jej doliną pochodnią
rozpaloną studnią
Spójrz na doliny dłoni jak wschodzą
i gasną. Czyż obie nie prowadzą
do góry?
Wiersze okienne, Rzeszów 2003, 9
ZWEI TÄLER
für Andrzej Stasiuk
Du sagst prahlend, dass das schwarze Loch des Waldes
tagtäglich zum Tal aus Licht werde
das wächst und auffl iegt
Doch die Lichter der Stadt sterben mit der Morgendämmerung
und niemand hat sie mehr als Fackel-Tal in Erinnerung
als glühenden Brunnen
Schau auf die Täler der Handfl ächen wie sie aufgehen
und erlöschen. Führen nicht beide
bergwärts?
Kollaborative übersetzt von
Zofia Bilut-Homplewicz
Anna Hanus
Marlis Lami
Ruth Maluszek