GRAMATYCZNIE I NIE
(wspomnienie o Poecie, Januszu Szuberze)

Sonata może suita
Wykwintnie chropowaty dreszczu
Brokat
Smuklejący w talii
Lutni może wioli
Karuzela ciała i powietrza
Muzyka.

Zapewne tego nie słyszałeś
Realny
W oku t e g o.

A my w nagich dekoltach niemi
Zapatrzeni
W swoje wypucowane ciżmy jak
Intarsje na posadzce dworu w Żarach Krakowie
Pszczynie
Sanoku może.1

Ile to razy pielgrzymowało się do Sanoka do i dla Janusza Szubera? A przecież Sanok jest na końcu świata, wydawać by się mogło. Jednak poeta sanocki uczynił z niego pępek świata. Zmitologizował to miasto i okolice nie tylko dlatego, że historyczne, piękne, dumne, ale przede wszystkim, że swoje. Swojość, przypisanie do miejsca, do ludzi, do pamięci t e g o, jest najwyraźniejszą sygnaturą poety.

Mówił: „(…) wydaje mi się, że to, co piszę, jest swego rodzaju poematem, jednym utworem składającym się z wielu segmentów, pewną całością, do której dobudowuje się najrozmaitsze przybudówki, werandy, mansardy — tak, jak to bywało w dawnych dworach. Moją domeną jest rzeczywistość, którą świadomie wybrałem i którą eksploatuję. Przywołując ludzi, nazwy, miejsca, nie chodzi mi, rzecz jasna, o samą rejestrację, o jakąś inwentaryzację antykwaryczną czy o pisanie śpiewów historycznych mojego powiatu — nie miałoby to najmniejszego sensu. Natomiast użycie przedmiotów, miejsc, poszczególnych postaci osadza moje pisanie, czy mojego narratora, w konkretnym miejscu. To jest potrzebne, ponieważ istnieje jakiś stały dialog między moim bohaterem, którego możemy nazwać, opisać, który posiada swoją biografię, metrykę i tak dalej, z kimś, kto jest jedermannem, każdym. Te szczegóły określające dokładnie miejsce są konieczne, aby nie działo się to wszędzie i nigdzie. Tak samo posługiwanie się różnymi stylami wypowiedzi: od gawędy, pastiszu średniowieczno-barokowego, po szczególnie przeze mnie cenione klasycyzujące czy klasycystyczne wypowiedzi i opisy, które z dystansu porządkują rzeczywistość, nie ulegając nadmiernym wpływom emocji. Memu pisaniu, tak jak je widzę, patronują bardzo różni mistrzowie, jak choćby Federico Fellini, Stanisław Vincenz czy Edgar Lee Masters, i w jakiś sposób widzenie ich światów wyznacza również granice mego świata. A dlaczego Sanocczyzna? Ponieważ trzeba wybrać jakiejś miejsce, jakiś punkt centralny, wokół którego będzie narastać poemat. Sanocczyzna nie była literacko, jak do tej pory, zmitologizowana. Czy mnie to się udaje, to już inna sprawa. (…)”.2

W wierszu, którym zaczynam tu moje wspomnienie, jest mityczny Sanok („Sanok może”) i jego dworskość (promocja 19 wierszy3 Janusza Szubera odbywała się na Zamku Królewskim w Sanoku). Jest też dworskie namaszczenie wierszy, które Szuber czytał swoim wykwintnym „barokowym” barytonem. Recytacja w formie zbliżonej do klasycznego metrum zabrzmiała jak muzyka dawna, daleka i bliska zarazem.
Taka właśnie jest poezja Janusza Szubera – prosta w formie, a głęboka i bogata w historię i sensy. Przepastna. A sam Janusz - przystępny i równocześnie niedościgły w swojej sublimacji materialności. Jakby wprawiał słuchacza (w realu i w telefonie) w muzyczny zawrót głowy - karuzelę dźwięku i frazy – odrealniając rozmówcę, a sam pozostając do bólu realnym. Ból nie jest tu tylko metaforą czy idiomem. Ból towarzyszył Januszowi od ponad pół wieku, czyli od początku jego choroby, i trudno sobie nawet wyobrazić stopień tego fizycznego bólu i ile trzeba heroizmu aby z nim żyć bez przerwy.

W pamięci mojej i moich bliskich Janusz Szuber pozostanie, bodaj, największym twardzielem, jakiego przyszło nam poznać bliżej. Dostawał od nas T-shirty z nadrukami w stylu „champion”, „challenge”, „yes adventure”, „off road”, „jeep club”. Janusz miał świetne poczucie humoru i dystans do siebie, dlatego z dumą demonstrował swoje „branżowe” koszulki. Odwiedzając we Wzdowie nasz obóz wakacyjny YES ze specjalizacją „Angielski, teatr i film”, zorganizowany w XIX-wiecznym pałacu Ostaszewskich, na prośbę młodocianej grupy filmowej, zgodził się zagrać rolę „Wariata nr 4”. Pamiętajmy, że Janusz od dawna, czyli od ok. 20 roku życia, poruszał się na wózku inwalidzkim. Na tę okazję, jego wózek stał się rekwizytem filmowym.

Moje kontakty z wybitnym poetą były dość częste, szczególnie na początku naszej znajomości, która miała swój początek w roku 2000 w Przemyślu. Wtedy Janusz był jeszcze dość mobilny i bywał co roku na słynnych na Podkarpaciu „Przemyskich Wiosnach Poetyckich”. Potem odwiedzałam go z rodziną lub przyjaciółmi w Sanoku; najpierw w dawnym najmowanym mieszkaniu, w przedwojennej kamienicy przy ulicy Sienkiewicza 8, na drugim piętrze bez windy, a potem w lokum Rynek 14/1, które otrzymał dożywotnio w prezencie od miasta. Znajdowało się ono w XVIII-wiecznej kamienicy, pięknie i wygodnie położonej w unikatowym sanockim Rynku (z drugiej strony z widokiem na renesansowy zamek), w sąsiedztwie klasztoru oo. Franciszkanów, gdzie znajduje się pamiątkowe epitafium Jana Ignacego Lewickiego, kasztelana inflanckiego, przodka Janusza Szubera po kądzieli, a nieopodal kamienica, w której mieszkał i pracował lekarz, dr Maurycy Drewiński, pradziad poety.
Janusz zamieszkał na parterze z uroczym atrium i w końcu mógł swobodnie poruszać się wózkiem po swoim domu oraz wyjeżdżać na spacery. Oczywiście zawsze towarzyszył mu przyjaciel lub zakontraktowany opiekun, który też pełnił rolę kierowcy, kiedy wyprawiali się w trasę na ogląd ziem sanockich i dalszych. W młodości Janusz był namiętnym piechurem, mówiła mi jego ciocia Krysia Jarosz z Warszawy, i potem wycieczki samochodowe stały się namiastką jego pasji wędrownej.
Zdarzało się, że wpadał do nas do Rzeszowa, kiedy pogoda za oknem i ciekawość ludzi skusiły go do wyjazdu.

Tak się złożyło, że stałam się spontanicznym i epizodycznym wydawcą wierszy Janusza Szubera. Wydaliśmy w naszej firmie YES jego polsko-angielski tom poetycki pt. „Las w lustrach” wraz z obrazami Henryka Wańka. Janusz sam wybrał wiersze, artystę i dopasował obrazy. Książka formatu A4, na kredowym papierze, w twardej okładce, z wybitną poezją, wręcz bibliofilski kąsek, nie miała jednak szerokiego zasięgu, ponieważ nasza szkoła językowa nie miała logistyki wydawniczej. Niemniej, wspólna praca nad książką i tłumaczeniami zbliżyła nas w przyjaźni. Janusz, Ewa Hryniewicz-Yarbrough – jego tłumaczka na język angielski i ja, od tamtej pory tworzyliśmy swoistą trójcę literacko-towarzyską. Spotykaliśmy się w Sanoku, Rzeszowie lub w Krakowie wcale nie rzadko, choć Ewa mieszka w USA, a ja w Rzeszowie.
Ewa przetłumaczyła wiele wierszy Szubera. Jeden z nich ukazały się w prestiżowym piśmie The New Yorker4, a obszerny wybór w znaczącym wydawnictwie nowojorskim Alfreda A. Knopfa.5

W ramach moich Pretekstów Literackich zorganizowałam w Rzeszowie spotkania poetyckie, w których Janusz Szuber był głównym bohaterem („Prohibicja” r. 2000., „Czarny Kot” r. 2002., Muzeum Okręgowe r. 2005) oraz w Krakowie, gdzie był jednym z uczestniczących poetów („Ty, kanalio, ty poeto”, PIEC Art. r. 2005).6 Nie licząc not i wywiadu7, napisałam kilka recenzji jego książek, które ukazały się w „Twórczości”8, w zbiorze szkiców i studiów Biblioteki Frazy9 oraz w Nowej Okolicy

Poetów10. Teraz piszę tutaj kolejne pośmiertne wspomnienie o Januszu i nie jest mi łatwo po utracie przyjaciela skupić się na meritum, czyli na jego poezji, choć przecież najcenniejsze dla nas są jego wiersze.

Recenzując jego książkę Czerteż pisałam, że bardzo wiele wierszy Szubera, o ile nie wszystkie, zaświadcza relację bohatera lirycznego ze „swoim” Innym – innym w sobie. Choć zawsze forma tego „pożycia” jest „wysoce kulturalna”, powściągliwa, wysublimowana w słowach, związek ten można by nazwać dynamicznym. Dynamikę tę stwarza niestrudzona czujność, uważność na Innego. Wstrząsające jest moje wrażenie obserwatora-czytelnika tego gorzkiego i nieodwołalnego współ-obcowania.

(...) Urodził się i wtedy
Było już za późno na cokolwiek
Poza odgrywaniem siebie z nie-sobą w sobie (...)11

(...) Narracja z nie-sobą w tle, (...)
Ciało – to, a nie inne,
I puste miejsce po Nim. (...)12

(...) Ktoś mówił za niego o nim: on, jego, jemu
Kiedy spłukiwał z mydła wciąż to samo swoje ciało. (...)
Inny ktoś bił w bębenek i gardłowy śmiech
Mógł być jego śmiechem. (...)13

Inny Szubera wpisuje się w światowe dziedzictwo subiektywnego pluralizmu w człowieku, którego najznakomitszymi przedstawicielami są: francuski poeta Artur Rimbaud, prozaik Franz Kafka i filozof żydowski Emmanuel Levinas.

Ta bolesna pamięć drugiego w sobie, niezmordowane próby przełamania, łączenia i oddzielania Innego, dają tę szczególną ostrość, czyli dynamikę relacji. Szuber jest poetą dialogu, podobnie jak Levinas jest filozofem dialogu, zaświadczając, że ukonstytuowanie jednostki następuje dopiero w relacji z innym człowiekiem. Kluczowy dla Szubera jest motyw Spotkania, w którego centrum jest człowiek. Szuberowe spotkania następują najczęściej w pejzażach sanockiego krajobrazu, historii miasta, anturażu domowych sprzętów i innych przedmiotów, na przykład rodzinnych fotografii, co poeta niezmordowanie inwentaryzuje, czy też w krajobrazach gramatycznych, które jawią się jako swoisty kosmos poety.

Dla niego i jemu podobnych
W tym tutaj na wieki wieków,
Ogniste cygara zwiastunów Apokalipsy
I wielopiętrowe tsunami
Ku plażom rajskich wysp.
Czarne skrzynki uparcie milczały,
Czarne dziury i te tu ich zaimki
Bezużyteczne tam, w pozagramatycznym.14

Każdy prawdziwy miłośnik poezji ma w swojej czułej i nieustannej pamięci co najmniej kilka, kilkanaście wierszy różnych poetów, które mu świecą w dzień i w nocy. Swoim błyskiem poraził mnie kiedyś „Epigram” Janusza Szubera z tomu Biedronka na śniegu.15 Po latach wiem, że takich wierszy szuberowych, odłożonych na czas „bezludnej wyspy”, mam znacznie więcej. Jest nim choćby genialny wiersz „Pianie kogutów”, który dał tytuł wyborowi jego poezji wydanemu w roku 2008 przez ZNAK.

Osiem wybornych wierszy, ostatnich jak się niespodziewanie okazało, zostawił Janusz przyjaciołom w prezencie z okazji swoich 73. urodzin, których nie doczekał. Wydał je w nakładzie tylko (i aż) 73. egzemplarzy w zbiorze pt. Zdrój uliczny, prześwietnie wydanym przez Stowarzyszenie Literacko-Artystyczne „Fraza”16. Własnoręcznie ponumerował każdy egzemplarz. Mnie przypadł numer 54. Sprawdzam w Internecie tę liczbę w numerologii, na serio i nie. Okazuje się, że liczba 54 stoi blisko liczby 9. Czytam, że anioły mi sprzyjają, a nawet powinnam zostać Pracownikiem Światła. W pewnym sensie, każdy poeta jest wyrobnikiem światła. Na pewno był nim Janusz Szuber. Wierzę w jego anielskie wsparcie, w końcu podarował mi numer 54 nie od parady.

Choć nie powiedział tego wyraźnie, ale od początku miałam przeczucie, że wiersz pod tytułem „Dedykacja” w albumie Las w lustrach jest okazjonalną dedykacją skierowaną do trzech kobiet: Clare Cavanagh, Ewy Hryniewicz-Yarbrough i do mnie. Dwóch tłumaczek jego wierszy17 i wydawczyni. I niech już tak na zawsze zostanie w mojej czułej pamięci Janusza Szubera, wybitnego poety, którego miałam szczęście znać nie tylko od strony „geometrii wiersza”.18

Sny miewałem piękne i byłem
Także szczęśliwy na jawie,
Zawsze dzięki Wam, nigdy
Z siebie w sobie, więc bądźcie dalej,
Teraz, tylko sobą dla mnie,
Jak kosaćce – irysy dziewczyny nad wodą.19

1 „Zapewne czyli 19 wierszy” Januszowi Szuberowi, Krystyna Lenkowska /w/ Wiersze okienne, Podkarpacki Instytut Książki, 2003
2 Zeszyty Literackie nr 87 (2004 nr 3), "Róża tożsamości" - Rozmowa Krystyny Lenkowskiej z Januszem Szuberem
3 Handel-Usługi-Wydawnictwa Zygmunt Nater (2000)
4 Wiersz „Mgła / The Fog”, “The New Yorker” listopad 2006
5 2009 Wybór wierszy pt. They Carry a Promise
6 http://pretekstyliterackie.art.pl/
7 „Zeszyty Literackie” 2004
8 „Twórczość” Nr 9 (838) wrzesień 2015, „Mineralni w (bez)wonnej sepii bytujący”
9 „Pianie kogutów czyli próba Erosa” /w/ "POETA CZUŁEJ PAMIĘCI. Studia i szkice o twórczości Janusza Szubera" pod redakcją Jolanty Pasterskiej i Magdaleny Rabizo-Birek, Biblioteka "Frazy",
10 „Nowa Okolica Poetów”, nr 22-23 (3-4/2006)
„Póki czerteże jeszcze w żarze. (rzecz o najnowszej książce Janusza Szubera)”
11 wiersz „Urodziny” z tomu Czereteż
12 wiersz „Ciało i słowo”, jw.
13 wiersz „Everyman”, jw.
14 wiersz „Zaimki”, jw.
15 Janusz Szuber, Biedronka na śniegu. Wydawnictwo a5, Kraków 1999.
16 Zdrój uliczny (8 wierszy) Wydawnictwo Fraza, idea i opracowanie „Duet Wolwo”, czyli Grzegorz Wolański i Jan Wolski. Redakcja: Jan Wolski; nakład 73 egz., które Janusz Szuber mozolnie ponumerował.
17 Clare Cavanagh przetłumaczyła 2 wiersze w tej książce, a Ewa Hryniewicz-Yarbrough 29.
18 Jest gdzieś taki las los Januszu
w którym twoje kroki jak przesypywanie soli
i każde źdźbło igliwia w zadziwionym oku
jest takie okno ono skąd widać Sanoki
z każdej strony lustra i eonu
a wszystko tu mam czyli nie mam
w geometrii wiersza i sensu jej dotykam
dziurawym szkieletem.

„Epigram” pastisz dla Janusza Szubera, Krystyna Lenkowska /w/ Tato i inne miejsca, Wydawnictwo Miniatura 2010
19 „Dedykacja” /w/ Las w lustrach, Janusz Szuber, Wydawnictwo YES 2001