Twórczość Nr 9 (838) wrzesień 2015
Mineralni w (bez)wonnej sepii bytujący
W polsko-niemieckim wyborze wierszy pod tytułem Esej o niewinności, podobnie jak i we wszystkich poprzednich książkach Janusza Szubera, niewiele znaleźć można przymiotników mówiących wprost o zmysłach. Przestrzeń sensoryczna tej poezji jest stworzona przez obrazy, kadry, krótkie filmy dokumentalne. Te wiersze to portrety, konterfekty - malarskie, rzeźbiarskie, filmowe.
To martwa natura ożywiona w historii, zawsze wpisana w ludzką postać. To sceny rodzajowe, przy czym bohater, nigdy anonimowy, znany jest co najmniej z imienia. Janusz Szuber - „mistrz pamięci” (od siebie dodam, „mistrz pamięci indywidulanej”), powtarzając uznanie Adama Zagajewskiego ze Wstępu do tej książki (Esej o niewinności / Essay über die Unschuld. Wybór i przekład Anna Hanus, Ruth Büttner.
Neisee Verlag, Dresden – Wrocław 2015), ocala pamięć swoją, cudzą, zapisaną w księgach, podawaną ustnie. Sam, nieco skromnie i prowokacyjnie zarazem, oznajmia w wierszu Apteka Feliksa Gieli: ”z siebie samego niewiele wymyślę”.
To „niewiele” właśnie czyni z tej inwentaryzacji pamięci – osobną Poezję. I wydawać się może że, postaci tych obrazów bytują w bezwonnej sepii, monochromii, mosiężnej, zaśniedziałej, blaszanej; w brązach i szarościach opisanych przez rzeczownikowy konkret: kaszę, popielnik, węgielki, pajęczyny, kurz. Monochromatyczne są też grafiki rzeszowskiej artystki, Małgorzaty Drozd-Witek, towarzyszące książce, inspirowane wierszami Janusza Szubera.
W „niewinnych” obrazach wierszy sanockiego poety widzimy rozpruty worek, peruki perzu, ceglaste ugory, drzewa z metalowego drutu, „tanie niechlujne burdeliki”. Czujemy przypalone skwarki, naftę z 1899 roku.
Dotykamy „brzucha kuzynki Wandy odbitego w lustrze”, „aksamitnego kopciu”. Śnimy na jawie „słone soprany syren”, których wyczekuje Ulisses, uwiązany do masztu.
Kiedy przeczuwamy „gorzkie prowincje”, staramy się dotrzeć w pamięci do najbardziej wyrafinowanych pokładów zmysłu smaku.
Słyszymy „turlanie jakby gałek po blasze” i ogarnia nas strach przed tym czymś, osaczającym, ekscytującym, rodem z dziecięcych opowieści o duchach.
Czujemy, wręcz na języku, to coś, mające nadejść, „ów der Schreck / o smaku cytrynowej skórki, ścieranej / Tarką do kleistego ciasta, / Zanim je wsunięto w rozgrzaną czeluść bratrury”.
Uderza nam do głowy „przeklęta gorzałka zwana rakija”.
Czasem (rzadko, wydawać by się mogło) tę sepię „tunelów kreciej nocy” rozjaśnia mała impresjonistyczna plamka jak wschodzące słońce z obrazu Claude’a Moneta: „czerwona wstążka”, „paradne ubranko z bordowego welwetu”, „perłowy obłok”, „papuzie góry” Kalnicy koło Sanoka, oglądane okiem Wincentego Pola. Choć należy tu raczej powiedzieć, że jest to słońce, „co właśnie za Bieszczad zachodzi”.
Od nas samych, czytelników, widzów, słuchaczy, smakoszy poezji Janusza Szubera, zależy, jakich kolorów i zapachów dodamy do tego czarno-białego lub sepiowego snu. Jakie będą nasze „sargassowe morza” i „mandylion na desce z beczki po kapuście. / I na trzonku łyżki tłusty, zezowaty diabeł”. Z Breugela, Szubera lub własnej głowy. I jak wysoko wzniosą się nasze chagallowskie „czworonogi kanap (co) wbiegły na swój / Wypłowiały zodiak, gubiąc po drodze / Podkówki z bilonem”.
A na koniec: podziw dla tej poezji znów znalazł uważnego tłumacza i adekwatnego wydawcę, który zadbał o jakość wydania. Mówię „znów”, ponieważ znam dwie inne obcojęzyczne książki Janusza Szubera. Polsko-angielski Las w lustrach/ Forest in the Mirrors, (przeł. Ewa Hryniewicz-Yarbrough i Clare Cavanagh, Rzeszów 2001), którego byłam pomysłodawcą i wykonawcą, zapoczątkował tę dobrą passę. Kilka lat później, po ukazaniu się wiersza Mgła, w prestiżowym „The New Yorker”,cykl wierszy sanockiego poety został wydany w USA w książce They carry a promise. Selected poems (przeł. Ewa Hryniewicz-Yarbrough, Alfred A. Knopf, New York 2009).
Esej o niewinności ma twardą okładkę, ekskluzywny format, dobry papier i realizuje świetną jakość przedstawienia grafik. Uwagę zwraca też osobista dedykacja wybitnego tłumacza poezji polskiej na język niemiecki, Karla Dedeciusa, wraz z jego ekslibrisem.