Krystyna Lenkowska uprawia różne rodzaje literackie, mówić o
niej jednak trzeba przede wszystkim jako o poetce albowiem w tym
rodzaju wypowiedziała się jak dotąd najpełniej i osiągnęła to, do
czego dąży każdy świadomy swego rzemiosła pisarz -własną odrębną
dykcję. Ponieważ już od drugiego tomu śledzę jej drogę poetycką,
niejako z wiersza na wiersz, mogę potwierdzić to, co pisałem o jej
twórczości w moich notach o literaturze ogłaszanych na łamach "Rzeczpospolitej":
Lenkowska konsekwentnie buduje w poezji swój osobny dom, żywioł
liryczny dyscyplinując namysłem intelektualnym tak, aby zawsze był
zachowany dystans do siebie i rekonstruowanej wokół siebie rzeczywistości.
I jeżeli w ogólności taka strategia jest właściwa pewnej odmianie
liryki polskiej, to Lenkowska w obrębie tej strategii sprawnie wykorzystuje
na przykład słownictwo z różnych odległych rejestrów współczesnej
polszczyzny do budowy metafory ostentacyjnie niezgodnej z utartymi
przyzwyczajeniami czytelniczymi, po to, aby chwilowa bezradność
i zaskoczenie odbiorcy odpowiadało bezradności samej autorki wobec
materii i struktury świata i nazywającego ową materię i strukturę
języka. Wiersze Lenkowskiej próbują tę bezradność i to zaskoczenie
zracjonalizować i zrekonstruować, ponieważ pisanie służy oswojeniu
rzeczywistości i jest drogą "ku sobie", inaczej nieuchwytnemu
(zdaje się mówić poetka).
Janusz Szuber, Sanok, 5 maja, 2006
|