Krystyna Lenkowska jest tak dobrą poetka, że pisanie o niej wymaga po prostu wiedzy. Ponad dwa lata temu miałem pomysł na esej o niej, wydała mi się takim zderzeniem: męska poetyka i bardzo kobieca postać, jakby dwie osoby. Teraz robię jej program w sali Urzędu Miasta Krakowa, ona i jej goście ... Ale napisać w tym momencie - teraz chyba bym nie umiał.
Tom Krystyny "Tato i inne miejsca" jest bardzo mocną książką, poraża, jest w pewnym sensie ciosem poniżej pasa. To się trudno czyta, po każdym tekście z pierwszej części musiałem odkładać książkę na kolana. Lenkowska przekroczyła pewną granicę. Gdyby w polskiej polityce wydawniczej było normalnie i jej tom został wydany przez liczące się wydawnictwo (a żeby tak się stało, liczące się wydawnictwa musiałyby - jak to jest w Anglii na przykład - nie wydawać tylko znajomych z klubu, a być otwartymi), wówczas jej książka byłaby wydarzeniem, startowałaby do Nike, innych ważnych nagród, mogłaby nawet wygrać. Ale jest inaczej. Chcę tylko zwrócić uwagę na to, że "Tato i inne miejsca" jest książką nieprzeciętną, osobną i, bądźmy szczerzy, daleko w tyle pozostawiającą wiele naszych współczesnych tuz, o młodszych nie wspominając. To jest już ta klasa co Szymborska, co Miłobędzka (choć inna poetyka). Może udało jej się to, czego na próżno szukają poeci i dlatego wciąż piszą wiersze? - Udało jej się znaleźć te właściwe słowa zapisu. To znakomita książka.
Eryk Ostrowski