W wierszach Krystyny Lenkowskiej bez trudu zauważymy różne elementy realnego świata: "czerwony rondel młynek do kawy" , wyłaniający się za pociągiem obraz "smolistych podwórek kulawych zagród", "niewybredny zapach co wzrusza", a jednak, gdy je zebrać, okazuje się, że dowiadujemy się o tym świecie nadzwyczaj mało. Zaledwie strzępy, rozproszone, wyjęte z pewnej całości fragmenty. Nie o nie bowiem - nie o otaczającą nas i poetkę realność - w tej poezji chodzi. W centrum "Wierszy okiennych" jest ona, ich bohaterka: jej uczucia, obserwacje, refleksje, wyobrażenia ... Silnie niemal w każdym utworze obecna, a jednak niepochwytna i konsekwentnie niedookreślona. I jak niewiele w "Wierszach okiennych" spraw, zjawisk, rzeczy naszego, dzisiejszego świata, tak trudno czytelnikowi ukonkretnić właśnie ją. Niepochwytność to cecha poezji Lenkowskiej, jej (nie dociekajmy, czy zamierzony, czy powstały "sam z siebie") walor, literacka i psychologiczna sygnatura. Krytyk, który będzie się starał wskazać artystyczne (a także np. pokoleniowe) powinowactwa autorki teraz już czterech zbiorów wierszy, najprawdopodobniej ich się nie doszuka. To znaczy, że poetka pisze tylko na własny rachunek.

A.W. (Piotr Szewc)