KU OKNU

Kilka skromnych zdań o najnowszym tomiku poetyckim Krystyny Lenkowskiej chciałbym poprzedzić dwoma uwagami. Tak to już jest z tomikami poetyckimi, że niektóre zamieszczone w nich wiersze podobają się nam bardziej, inne mniej. W tym wypadku nie decydują kryteria obiektywne, ale prawo "iskry" a więc wzajemnego oddziaływania potencjałów nagromadzonych w poecie i odbiorcy. Można by to również nazwać "prawem krzemienia". Dlatego też największe wrażenie zrobiły na mnie następujące utwory poetki z Rzeszowa: "Kazanie do ptaków", "Od nowa", "*** Pielęgnuję w sobie zwierzęce odruchy", "Kroki", "Kraków-Warszawa Zachodnia", "Wątpia", "Płastugi" i absolutny faworyt "Na nowy wiek - rozmowa ze sobą". Druga uwaga - mieszkam w środku puszczy na Mazurach, która chroni mnie na co dzień przed bombami innych opinii, przed pajęczą siecią sądów, w której pętli się ten pierwszy intuicyjny, autentyczny głos. Intuicja - to prawo czytelnika. Intuicja - to prawo poety, prazasada konstrukcji jego wiersza.
Co to znaczy właściwy tytuł książki poetyckiej? To taki tytuł, w którym skupiają się wszystkie piętra poetyckiej świadomości. To serce wieńczące a zarazem pompujące krwiobieg zasadniczego doświadczenia poety. To w końcu żywy, pulsujący skrzep. Tak jest w przypadku "Wierszy okiennych". Słowo "okienne" koronuje doświadczenie egzystencjalne, które usiłuje przekazać nam Krystyna Lenkowska. Przebiega ono na linii, a może miedzy poziomami ona-oko-okno. Tryptyk ten tkwi w samej leksyce słowa "okienne" i podczas lektury eksploduje na ona-oko-okno.
Ale okno bywa także lustrem, zwłaszcza wtedy kiedy nie jest w pełni otwarte, czasami jest tylko uchylone, czasami na wpół przymknięte. W rezultacie nie pozwala jej (ona) na swobodne przejście w inny poza rzeczywisty i ponad egzystencjalny wymiar. W to inne, prawdziwe życie, bo ono tak naprawdę jest gdzie indziej. Pozostaje więc lustrem albo zwierciadłem odbijającym pod różnymi kątami i załamaniami kondycję podmiotu.
Poetka rozpaczliwie poszukuje swojego okna, które nie będzie jakąś granicą, progiem lecz naturalnym pomostem swobodnego przemieszczania się z jednego wymiaru w drugi, z fizyczności w metafizyczność. Ideę "okienności" determinuje jednak ona i oko. Mimo to, kategorie te są warunkiem a nawet błogosławieństwem, zwłaszcza jeśli chodzi o tzw. oko poety, które gdzieś w dalekiej perspektywie ma swój odpowiednik w postaci okna. Nigdzie jednak nie jest powiedziane, że jego oko "dobije się" do tego okna lub też wpasuje się w nie.
Krystyna Lenkowska samotnie dąży ku temu, aby ona sama i jej oko stały się na oścież otwartym oknem. I zdaje się, że już wie, iż miliony tzw. okien w naszej rzeczywistości są tylko fantomem okna a więc zwierciadłami i lustrami, w których odbija się ona i oko. Nie zawsze stawały się prawdziwym oknem - do czasu "Wierszy okiennych".

Wojciech Kass



Krystyna Lenkowska: Wiersze okienne, Podkarpacki Instytut Książki, Rzeszów 2003