NOWE KSIĄŻKI, miesięcznik, 11/2005



Po drugiej stronie



Ostatnie lata przyniosły owoce wielkiej pracowitości i translatorskiej rzetelności Ewy Hryniewicz-Yarbrough, naszej rodaczki mieszkającej w kalifornijskim Fresno i tłumaczącej z powodzeniem poezję i prozę polską. Kto widział przekłady, które wyszły z jej pracowni (a ukazujące się w książkach i poszczególnych publikacjach w kraju i w Ameryce) – m.in. wierszy Janusza Szubera, Adriany Szymańskiej, niżej podpisanego; prozy Piotra Szewca – ten wie.

Teraz przyszła kolej na wiersze rzeszowianki, Krystyny Lenkowskiej; 24 wiersze i ich anglojęzyczne wersje w tomie przewrotnie zatytułowanym Wybór Ewy. Eve’s Choice. Tytuł ten bowiem z jednej strony odsyła, dzięki mottu z Traktatu teologicznego Czesława Miłosza, do sytuacji i wyboru biblijnej Ewy, „delegatki Natury”, która „ściągnęła Adama w monotonne koło narodzin i śmierci”, z drugiej – jak mi się zdaje – mówi o preferencjach samej tłumaczki, Ewy, i jej wpływie na konstrukcję tego niewielkiego, ale ciekawie skomponowanego wyboru.

Cała ta książka stanowi niezwykle udany splot artystycznych wydarzeń – oryginalne i wyraziste wiersze Lenkowskiej, rzetelne, subtelnie oddające ich angielski ekwiwalent, przekłady Ewy Hryniewicz, świetną, przykuwającą uwagę, okładkę Franciszka Maśluszczaka, oszczędne, lecz celne posłowie Marzeny Brody, niezłej poetki i dobrze zapowiadającej się prozaiczki, autorki niedawno wydanej powieści Luka (Rebis, 2005). Z takiego związku wyniknąć musiały wyłącznie rzeczy dobre, warte lektury i głębszego przemyślenia.

Poezja Krystyny Lenkowskiej nie od razu może przekonuje, ale jest na tyle pociągająca, że chcąc nie chcąc wkraczamy w ten świat, rzeczywistość o pełnokrwistych kształtach, smakach, zapachach, i zaczynamy się nim delektować. Autorka nie należy do żadnych szkół, nie uzależniła się od niczyjej, bardziej wyrazistej, poetyki. To, co tu proponuje, co wydaje się główną tendencją zbioru, to sprawa wytworzenia specyficznego dystansu między światem, a tym, kto o nim opowiada, między opowieścią o „ja”, a kimś, kto – niejako z ptasiej, anielskiej może, jakiejś napowietrznej perspektywy – potrafi spojrzeć na samego siebie. To „obce oko” w nas pojawia się w dzisiejszej polskiej poezji niezwykle rzadko. Nadmiernie eksponowana podmiotowość nudzi i niekiedy wywołuje zażenowanie czytającego.

Tu wręcz przeciwnie – niby ciągle mówimy o starych sprawach poezji: miłości, śmierci, pełnej gamie relacji między mężczyzną a kobietą, upływie czasu, naszych metamorfozach, ale tak by kształtowany portret spraw i rzeczy łączył poezję z realizmem szczegółu, dawał perspektywę i smak nowego stylu, rzetelność i prawdę obrazu, a nie czarował impresją ani omamiał ekspresją wrażliwej kobiecości. Są tu i obrazy gwałtowne, „twarde”, pozbawione wdzięku, pokazujące okrucieństwo człowieka i smutek powstający w jego duszy. I dojmująco proste konstatacje: Milenijna gęś, kot i my. /Wszystko mięso/ armatnie (w wierszu Mężczyzna w kaszkiecie opowiadającym o uśmiercaniu ptaka).

Wróżę Lenkowskiej jako poetce – a bywa także tłumaczką, eseistką, ciekawą dziennikarką, dociekliwą autorką wywiadów z pisarzami – dobrą przyszłość.


Krzysztof Lisowski


---

Krystyna Lenkowska: Wybór Ewy. Eve’s Choice, Polski Instytut Wydawniczy, Warszawa 2005.