Krystyna Lenkowska
a jeśli zapytasz mnie o przyjaźń[1] (rzecz o Janinie Joannie Osewskiej) FRAZA nr 3 (121) 2023
tylko obdarzeni pozostają w pamięci
kształtów słów i obrazów
po innych wiatr zmiata popiół nijakości[2]
 
Czy mogę pisać o wierszach Poetki Przyjaciółki? I czy ona mogła pisać o moich? Czy nam wypadało? Czy to, aby, nie byłby nepotyzm? A może tylko wisi nad tym groźba braku obiektywizmu?
Czy można pisać o wierszach Poetki Przyjaciółki tuż po Jej śmierci? Tuż po… niczego nie można pisać. Nawet myśleć obiektywnie jest trudno. A jeśli już coś napisać, to „napisać żal”. Taki żal, który nie ma nic wspólnego z jej wierszami i tym, że są dobre. Ani z jej fotografiami i tym, że są dobre. Ten żal ma najwięcej wspólnego z tym, że ona była dobra. Była dobrem i pięknem. Tak trudno mi wymówić słowo „była”.
Poznałyśmy się w roku 2019 w Indiach, a konkretnie w Bhubaneswar na międzynarodowym festiwalu poezji World Congress of Poets. Już na lotnisku, z powitalnymi naszyjnikami wonnych kwiatów wokół szyi, wymieniłyśmy swoje imiona. Ona powiedziała: Janina Joanna. A mnie przyszedł do głowy skrót Jovanka. Spodobało się jej, więc tak zostało. W naszych listach ona była Jovanką, a ja Ki.
Na indyjskim festiwalu wśród tysiąca poetów ze świata, głównie z Indii, tylko my dwie byłyśmy z Polski. Może to nie był przypadek? Mimo wielogodzinnych, często nużących, festiwalowych posiedzeń, wieczorami, zamiast sączyć wino i odpoczywać bezmyślnie, słuchając rechotu indyjskich żab w hotelowym stawie, czytałyśmy wiersze na balkonie jej pokoju. A nie był to zwykły pokój, ani zwykły balkon, ani zwykły hotel. Zagranicznych poetów zakwaterowano w butikowym hotelu pięciogwiazdkowym, w którym architektura wnętrz, marmurowe posadzki, zapachy orientalnych kadzidełek, złocone meble, łoża z baldachimami, szemranie wody w stawach i fontannach przypomniały świat jakby z innego wcielenia.
Rozmawiałyśmy popijając metaxę, którą ona przywiozła ze sobą z Polski jako antidotum na cholernie obce, tak bardzo niebezpiecznie inne od naszych, bakterie i pasożyty. Za murami ogrodzenia hotelu podobnego do pałacu maharadży, strzeżonego przez strażników ubranych w liberie, istniał inny świat Indii – zaśmiecony, cuchnący i ubogi.
Pewnego razu opowiedziałam jej swoją starą historię:
wyszłam w kosmos
jak w noc
jak się wymyka z domu
na bezksiężycowe podwórko
a tam nic tylko ciemność
zdziwiło mnie
że ono było mi tak bliskie
nic otulało mnie
i prowadziło do nic
znajomą drogą której nie było
doskonała symbioza
nic z nic
którzy byliśmy wszystkim[3]
A ona na to:
- To jest gotowy wiersz. Zapisz go szybko, zanim zapomnisz, jak to ujęłaś w słowa.
I tak zrobiłam. Nie wiedziałam wtedy, że będzie to ostatni wiersz mojego tomu, który ona wyda w swojej fundacji dwa lata później. Ani tego, że za rok będzie jej towarzyszyć myśl o własnym wychodzeniu w kosmos, jak w noc. I że każdego dnia ja będę zaklinać ten scenariusz.
Kiedy pisała przed rokiem 2019 o nieobecności bliskich w Postukiwaniu szklanych lampek, nie wiedziała jeszcze, nie przeczuwała, że niedługo ona sama stanie się dotkliwą nieobecnością:
Czas gdy wszyscy żyli – przeminął
[…]
odchodził wolno i jakby niechętnie – pamiętam
chwile nasycone ich bliskością
namnażały się i rosły –
można było wybiec za próg i znaleźć się pod spodem ziemi
potem szybko wrócić i znowu mieć dom pełen bliskich
[…]
więc obawy miękły jak wafel włożony do mleka
tej obecności nie trzeba było widzieć
wystarczyły zapachy z kuchni i głosy
[…]
postukiwanie codzienności
jak dziś postukiwanie szklanych lampek pamiętania[4]
Dużo wiedziała o przedwczesnej nieobecności i nagłej ciszy w sypialni. Wtedy już od kilkunastu lat była wdową:
[…]
wzrastanie trwanie spadanie
metafizyka tej ciszy
obala teorię bezwzględności świata –
formułę wyczerpaną[5]
W wierszu bez tytułu zwraca się przewrotnie do mężczyzny wciąż cielesnego. I tylko gramatyka zdania warunkowego, w której ona jest duszą, zdradza, że ta cielesność jest fantazjowaniem:
Gdybyś nie miał ciała
i ja byłbym duszą
malarz namalowałby agrafkę
spinającą obłoki[6]
[…]
Inaczej czytałam książkę pt. Do czasu przeszłego przed jej chorobą, a zupełnie inaczej słyszę ją teraz. Wiem, że za wcześnie, abym osiągnęła stan konieczny do suwerennego oglądu poetyckiej jakości jej wierszy. Do chłodnej oceny sytuacji lirycznej bez uciekania się do biografizmów i profetyzmów. I nie nazwę tego stanu sentymentalizmem, bo sentyment jest na antypodach śmierci i daleko mu do kolorów nocy:
[…]
i tak potoczy się życie
do ostatniej nocy i świtu ostatniego
aż staną zegary
do okna zastuka ptak
uniesie się delikatny obłok tam
skąd żadne listy nie dochodzą[7].
Wyobrażam sobie, że tym razem to ona opowiada mi swój sen:
na brzegu rzeki stali ludzie
ich cienie stawiały opór wiosłom
odpychały czółno pod prąd wody
chwytając promienie jak linę akrobaty
zawróciłam ku świetlistości i muzyce
do tamy i mostu nad nią jak tęcza[8].
[…]
Opisuje swój dawny sen o odejściu (konkretnie o zawróceniu, co ma wymiar religijny) w światło, który się spełnił, stał się jej rzeczywistością i tam trwa. Jednak sam fakt opowiadania wymaga obecności opowiadającego tu, w naszej rzeczywistości. Opowiadacze nigdy nie umierają.
W następnym tomie, dwa lata po śmiertelnej diagnozie, której zdawała się nie przyjmować do wiadomości (walczyła do upadłego, do ostatniej kruchości ciała), rozmawia z czytelnikiem tak:
a jeśli zapytasz mnie o śmierć
jest ona cechą alfabetu życia
wokół niej tylko znaki zapytania
żadnego myślnika wielokropka czy
kropki z pewnością nie postawisz[9].
Niezmiernie wieloznaczne to odkrycie. Jest eschatologiczne, ale niedefinitywne w swojej puencie. Jakby religijne tradycyjnie tu i teraz, ale też buddyjskie, bo pogodne, bo tam i zawsze. Ostatni wiersz w jej ostatniej książce pt. być potwierdza ten kierunek perspektywy religijnej. Może nawet wyraźniej niż perspektywy buddyjskiej – może hinduistycznej wiary w reinkarnację:
a jeśli zapytasz mnie „jak tam było?”
nie odpowiem zdawkowo
będzie ze wstępem opisem interpunkcją
nawet taki detal że spadła ściana
deszczu na zachód słońca o 19:54[10]
Może to nie był przypadek, że poznałyśmy się właśnie w Indiach?
Jednak potem był już przede wszystkim Augustów. Nigdy wcześniej nie miałam powodu, aby tam pojechać. Dzięki niej, do niej, dla niej jeździłam tam dwa razy w roku. Ona zawsze znalazła jakiś poetycki pretekst, jakiś mój interes poetycki, jakiś wspólny interes. Teraz, kiedy jej już nie ma, nie mam, po co i dla kogo pojechać do Augustowa. Wszystkie augustowskie preteksty i interesy, które uosabiała poezją, przyjaźnią, pięknem, zniknęły wraz z nią.
Stawiam jej wirtualny pomnik na środku tego miasta: „Zasłużonej Poetce, Fotografce, Animatorce augustowskiego życia kulturalnego”. Sobie stawiam jeden warunek: pomnik musi być jej podobizną w gustownym, modnym stroju z klasą. Inaczej nie dopełni piękna i prawdy tej postaci.
Krystyna Lenkowska
PS.
Zapytała kiedyś, czy może ukraść moje imię Ki do swojej książki pt. Listy do Ki. Zaznaczyła, że adresatem (lub adresatką) jest inna osoba. Jovanka miała wielu oddanych i godnych uwagi przyjaciół, ale nikomu nie dała odczuć hierarchii ważności. Wszyscy byli ważni jednocześnie w czasie i przestrzeni.
[1] a jeśli zapytasz mnie o przyjaźń
miej kasarek i łów metodą poławiaczy jantaru
po życiowych sztormach w wyrzuconych muszlach
wodorostach i drewienkach wypatruj tę bezwarunkową
co nie rani bez zgody i nie zabiera szacunku do siebie
J. Osewska, a jeśli zapytasz mnie o przyjaźń [w:] tejże, być, Słowo i Obraz, Augustów 2022, s. 9
[2] J. Osewska, Sen o rzece [w:] Do czasu przyszłego / Until Time to Come, Słowo i Obraz, Augustów 2019, s. 56
[3] K. Lenkowska, ***wyszłam w kosmos jak w noc [w:] tejże, Balkon, Słowo i Obraz, Augustów 2021, s. 50
[4] J. Osewska, Postukiwanie szklanych lampek [w:] Do czasu przyszłego / Until Time to Come, s. 6
[5] Tejże, Dom pod brzozą [w:] Do czasu przyszłego / Until Time to Come, s. 18
[6] Tejże, ***gdybyś nie miał ciała [w:] Do czasu przyszłego / Until Time to Come, s. 36
[7] Tejże, ***porządek świata [w:] Do czasu przyszłego / Until Time to Come, s. 42
[8] Tejże, Sen o rzece [w:] Do czasu przyszłego / Until Time to Come …, s. 56
[9] Tejże, a jeśli zapytasz mnie o śmierć [w:] być, s. 19
[10] Tejże, a jeśli zapytasz mnie „jak tam było?” [w:] być, s. 22
|