Anna Spólna
Wolność jest milczeniem
Obszerny tom wierszy Krystyny Lenkowskiej otwiera pochwała porządku naszego wszechświata, przejawiająca się w rzeczach małych, jak coroczne sianie kosmosu podwójnie pierzastego (łac. cosmos bipinnatus). Zamyka wyznanie miłości wobec niegdyś zaborczej, teraz „skazanej na dożywocie” Europy, podobnej do postarzałej, pokutującej za dawne grzechy kobiety (Europa mon amour, s. 94). Tego rodzaju rozpiętość: pomiędzy wielkim i drobnym, trwałym i chwilowym, starożytnym i wczorajszym będzie się pojawiała w jej książce wielokrotnie.
Książka Kiedy byłam rybą (lub ptakiem) gromadzi wiersze o umieraniu (cykl Na tego bęc), podróżowaniu (Tu – tam) i trwaniu (Kiedy byłam rybą), przy czym wiele tekstów łączy wymienione wątki, pogłębiając namysł nad miejscem podmiotu w świecie zmiany, utraty i odradzania się życia. W tych, które ciążą ku dyskursywności, autobiograficzne „ja” podaje w wątpliwość oswojone pojęcia, oświetla je z wielu stron, po czym oswaja na nowo (O śmierci, Naród, Zimowa fizyka nad rzeką). W utworach bardziej skondensowanych podmiot koncentruje się na chwytaniu znikliwej chwili, tym bardziej cennej, że jedynej (Słonne) lub kontemplowaniu scen zatrzymanych przez dawnych artystów, które pozwalają zadomowić się w świecie sztuki trwalszej niż my sami (Osioł mistrza z Levočy).
Doświadczone cierpienie jest dla bohaterki tych wierszy bagażem, który nosi się ze sobą zawsze: nawet w chwilach zachwytu czy oszołomienia życiem chodzi w „naszyjniku ze strachu” (*** Dzień dobry jesteś pierwszy…, s. 79), pozostaje „śmiertelnie / czujna” (Do krzyża, s. 36). Strata i tęsknota za utraconym tkwią w niej jak cierń. Żałoba nie przedawnia się, nie zostaje wśród grobów wraz z zapalonymi zniczami:
anemicznie
oświetlają nam drogę
niebieski świetlny szlaczek
biegnie do domu
najpierwszy
(Niebieski Krzyżowiec, s. 10).
Bohaterka szuka sérénité – którą Iwaszkiewicz określił kiedyś „łagodną pogodę zewnętrzną i wewnętrzne rozjaśnienie, uspokojenie” – odnajdując ją zwykle blisko przyrody, poddanej powtarzalnym cyklom zamierania i powrotu:
Liście
żółte rude
sjena ochra
lecą nam na Wołosate
niebo złoty ryż
Pompejów
sypie nam na włosy
wołosate
na amen.
(Bieszczadzkie popioły, s. 38.)
Mądrość przeżytego już czasu pozwala bohaterce tej poezji na wyrozumiałe spoglądanie w stronę bliźnich (Koral i karmin, Syrena). Spokojne przyjmowanie inności dalekich kultur, najlepiej widoczne w wierszach cyklu „podróżnego”, jest połączone z dystansem wobec uprzywilejowanego statusu turystki. Lenkowska stara się oddać wysiłek poznawczy kogoś, kto styka się z nieznaną mu skalą współczesnych Chin czy dzisiejszego Meksyku; z wypraw bliższych – słowackich, rumuńskich, albańskich – przywozi powidoki obrazów i melodię języków:
Bociany przed swoim pierwszym lotem
bună dimineața
lato w kopach siana
drogi w ruinie i w budowie
każde auto ma dziś przydomek duster
stare drzewa usuwane z drogi
stare kapliczki przesuwane z drogi
o! smutne wioseczki miasteczka
z wesołymi parasolami wielkich korporacji
bunăziua!
(Bracia Karpaty, s. 44).
Lenkowska, jak każdy świadomy twórca, szuka sposobu na precyzyjne nazwanie tego, co nie mieści się w słowie. Holocaust przywołuje przez nawroty imion zgładzonych (Gorsety), akcję „Wisła” przez tropienie żółtej rudbekii na bieszczadzkich połoninach (Roztocznica jedna!). Być człowiekiem oznacza dla niej żyć ze skazą nieadekwatności doznawania i wyrażania:
Kiedy byłam rybą
lub ptakiem
nie potrzebowałam dobrego imienia
i pewności jutra
(…)
nie szukałam przyczyn i odpowiedzi
nie rzeźbiłam łokciami dołków w stole
i materacu
tylko milczałam lub śpiewałam
kiedy byłam rybą
lub ptakiem
(Kiedy byłam rybą, s. 88).
Ryba i ptak to istoty, które wydają się wolne. Dla Lenkowskiej wolność ta zasadza się na spontanicznej, czystej ekspresji, nawet jeśli, paradoksalnie, byłaby ona milczeniem. Język skazuje nas na kompromisy – zdaje się mówić „ja” tych wierszy. Jest w tomie tęsknota za powrotem do źródłowego doznania harmonii z samą sobą, utraconego w ścieżce ewolucji lub korowodzie wcieleń, i są zapisy zbliżania się do takiego stanu. Dopóki „morze wciąż wyrzuca muszle / a niebo pszczoły.” (* * * Jeśli morze wciąż wyrzuca muszle…, s. 75), źródło jest dostępne.
Anna Spólna
Krystyna Lenkowska, Kiedy byłam rybą (lub ptakiem), Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Kraków 2020, ss. 98.
http://tworczosc.com.pl/artykul/wolnosc-jest-milczeniem/?fbclid=IwAR193X9cpauXavBt2IZTc1TJvxKOac8MNRWKBzGsanTZ7jB6OT_DBq1vnLk
|