FUGA O STAROŚCI
refleksja n/t „Balkonu” Krystyny Lenkowskiej
Prof. Jan Wolski
refleksja n/t „Balkonu” Krystyny Lenkowskiej
Cieszę się, że zdołałem się wybrać na spotkanie z nową książką Krystyny Lenkowskiej „Balkon”. Na marginesie: nie użyłem formy "książka"; mógłby to być alternatywnie "tom wierszy", ale za nic "tomik", jak to padało podczas spotkania i jak przeczytałem na plakacie przed wejściem do teatru. Wariant "tomik" jest dobry dla zbioru wierszy bez znaczenia, a ta książka ma swoją wagę.
W przeciwieństwie do jednego z głosów, nie byłem w stanie pochłonąć "Balkonu" jednym tchem. Czytam tę książkę od dawna, po kawałku, ale od jakiegoś czasu wreszcie widzę całość. To ewidentnie forma poematowa, choć raczej nie nazywałbym utworu poematem w czystej postaci. Gdyby jakiegoś porównania muzycznego użyć, to pewnie najtrafniej byłoby tu mówić o fudze. Bo to forma wyrafinowana, wielogłosowa, z wieloma motywami i odnośnikami, ale przecież o jednym temacie. A tym, wbrew temu, co słyszałem podczas spotkania, tematem wcale nie jest śmierć (choć to jeden z kontekstów), lecz starość. Czemu nikt o tym nie mówił? To nie przypadek, że w tomie pojawia się Geras czyli greckie uosobienie starości, i nieco prześmiewcza "dr Maria Nyks", a Nyks to przecież matka Geras i także Senektus, czyli łacinski odpowiednik Geras. Te imiona nie pojawiły się przypadkiem.
"Geras" jako "geriatria", "oddział geriatryczny"? Owszem, możliwe i nawet udatne nazwanie, ale to za mało, za oczywiste.
Oczywiście można się domyślać, że to rzecz o Matce autorki. Jednak uważam, że takie odczytanie, byłoby znacznym zubożeniem sensu książki. Powtarzam: to jest traktat (może być poemat, może być fuga) o starości, a więc jednym z elementarnych doświadczeń człowieka. O redukowaniu, o wygaszaniu, postępującej utracie wszystkiego. Bolesnym odchodzeniu na zawsze. I z tą mocną kodą w postaci jednego tylko słowa: "Koniec". Przerażającego, lecz nieodwołalnego.
Wysłuchałem wiwisekcji poetki i bardzo szanuję takie publiczne otwarcie się. Jednak uważam, że sprowadzenie książki tylko do prywatnej ekshibicji (do czego każdy ma absolutne prawo jako człowiek) zredukowałoby książkę do jakiejś psychomachii, czy psychoterapii. Gdyby autorka miała ją na swoim biurku do własnego użytku, to wtedy wszystko, co zostało powiedziane na spotkaniu, byłoby jej, ale przecież zdecydowała się wydać książkę, niejako zwielokrotnić swoje doznania i przemyślenia i w ten sposób przestała być ich właścicielką. Bo książka zaczęła ży
własnym życiem. W niej Lenkowska, jako realna osoba, może być co najwyżej tłem, bo teraz działa już sam utwór i jego podmiot liryczny, który organizuje przebieg zdarzeń niezależnie od autorki.
To dobra książka, w przemyślany sposób zbudowana na kształt utworu dramatycznego. Dlatego otoczenie teatralne było znakomicie wybrane, dla niej najbardziej odpowiednie. Bo i o tym trzeba wspomnieć, że "Balkon" jest niczym sztuka w starożytnym teatrze, gdzie bohater prowadzi dialog z chórem i z tego rodzą się obrazy. Te zaś interpretuje już każdy widz (czytelnik) osobno. By poznać, a w przypadkach najgłębszego doznania, przeżyć katharsis.
Poza tym sporo takich smaczków czysto literackich. Genialne jest np. użycie w nowym znaczeniu zwrotu "mieć własny balkon na świat". Zazwyczaj mamy przecież "okno na świat", a w tym wariancie znowu rodzi się rzecz o powolnym ograniczaniu, redukowaniu, zmniejszaniu, aż świat zawierać się będzie w widoku z balkonu, bo już dalej nie da się dotrzeć.
Książka niewątpliwie warta uwagi i ponawianej lektury. Gratuluję pomysłu i odwagi wyrażania uczuć. W końcu poezja jest sztuką odwagi.
Przy okazji: dlaczego, kiedy mowa o poezji, to musimy zadawać publiczne pytanie o jej sens? Czy ktoś pyta kierowcę autobusu miejskiego, dlaczego siedzi za kierownicą? A tylko ktoś wspomni o poezji, zaraz trzeba się z tego tłumaczyć. To zajęcie elitarne i nigdy nie będzie pasją tłumów. Choć zapewne i one są na nią wrażliwe, ale nikt ich do korzystania z niej nie zachęca.
Tak na gorąco te refleksyjki ośmielam się formułować. Ale to wina Krystyny Lenkowskiej, bo skomponowała książkę do przemyśleń.
Jan Wolski
|