FRAZA nr 2 (100) 2018; notatnik otwarty
OKO, KWIAT I BEZSENNOŚĆ - Janusz Pasterski
Kiedy w letnich bądź wczesnojesiennych wędrówkach po Bieszczadach
zapuścimy się na przykład do rezerwatu Sine Wiry, w drodze do urokliwych przełomów
Wetlinki towarzyszyć nam będą łany żółtych kwiatów, wyrosłych wysoko jak
miniaturowe słoneczniki. Ten żółty kolor będzie nas też prowadził do opuszczonych
wsi, a rząd kwiatów ujmie drogę w pasy złocistych wstęg. Rudbekia naga, zwana
też roztocznicą nagą, rozpanoszyła się bowiem w wielu miejscach tej krainy i ze
zdziczałych ogródków wymknęła się ku dobrze nasłonecznionym przestrzeniom.
Botanicy mówią w tym przypadku o gatunku inwazyjnym, nieproszonym, obcym.
Wspominają też o jej upodobaniu do przydroży i miejsc zajmowanych kiedyś przez
ludzi. W pamięci turysty pozostaje jednak obraz żółtych kobierców, nieodzowna
barwa pozostawionej samej sobie natury, widomy znak dojrzałego lata.
Ta wszechobecność i ekspansywność astrowatej rośliny znalazła również
odbicie w wierszu Krystyny Lenkowskiej Roztocznica jedna!, w którym żywotność
żółtego kwiatu złączyła się z historią zasiedlanych przez niego miejsc. Poetka
przywołując rudbekię, pisze w istocie o dawnych mieszkańcach bieszczadzkich
i beskidzkich wiosek, ich tragicznej przeszłości, wygnaniu i wykorzenieniu, „kiedy
się trzeba było zbierać stąd na zawsze” (potwierdza to także przewrotna antydedykacja
wiersza). Ich miejsce zajęła symbolicznie wszędobylska roztocznica, panosząca
się „po cudzym”. Dla autorki to znak zapomnienia, a także przejaw niestrudzonej,
beznamiętnej pracy natury. Odejście ludzi zostaje zabliźnione, przestrzeń wypełniona,
a kontury zatarte. Roztocznica jak „wszetecznica” albo „rozpustnica” bierze
wszystko, co pozostało i wypełnia ten niemy obszar życiodajną barwą dojrzewania
i przemiany. Nie czerwoną na znak czyjegoś zniknięcia, lecz właśnie żółtą, pogodną
i ciepłą, ale też wieszczącą ciągłe przemiany. Tak właśnie objawia się natura naturans,
z którą trzeba walczyć o pamięć przeszłości.
Wiersze Krystyny Lenkowskiej są dobrym przykładem tego, jak dźwiękowa
faktura słowa może budować nici skojarzeń i organizować wizję świata przedstawionego.
Tak jest uformowany na przykład wiersz Oko, gdzie od pawiego pióra myśl
przechodzi do oka, oczu i patrzenia. Poetka bawi się językiem, słowa odsłaniają
swoją wieloznaczność, a w rezultacie uwiedzieni tą obrazowo-fonetyczną zabawą
zostajemy niespodziewanie z pytaniem, czy „wypatrzeć” znaczy „zużyć patrzeniem”,
czy może „znaleźć” coś. Albo co to znaczy, że oko „mnie wypatrzyło”? Czy
osoba mówiąca może czuć się wybrana, czy raczej przemęczona i znużona? Pawie
oko przypomina nam o pięknie czy może o śmierci? Zachodzi tu rodzaj intensywnej kondensacji semantycznej, w której krzyżuje się patrzenie z mówieniem, obraz
z dźwiękiem, zabawa z powagą, ironia z refleksyjnością.
To śledzenie relacji pomiędzy rzeczywistością a językiem pozwala dostrzec
szczególny status wiersza, który dla Lenkowskiej jest po części przedłużeniem
realności, a po części bytem osobnym, kreacją wyobraźni. Poetka chętnie łączy
chropowatość świata z lirycznością, dynamizuje i łagodzi, wprowadza dysonansowe
jakości. Jakby w przekonaniu, że poezja wyrasta z życia człowieka, ale równocześnie
stale się ponad nie wznosi, ujawnia swą demiurgiczną moc. Służy temu między
innymi oszczędność języka, jak w Bieszczadzkich popiołach, gdzie sama sekwencja
kolorów łączy się już z przemijaniem. „Złoty ryż / Pompejów” naznacza wszystko
szarą smugą, przykrywa równie niepostrzeżenie pasma górskie, jak i nasze włosy.
Zgoła Marquezowska obecność ojca („wyleciały motyle z Macondo”) także
zostaje związana z jesienią i z myślą o przedłużeniu ziemskich pasji. Przeczucie
i wyobrażenie, detal i wizja, niepewność i marzenie scalają się w sugestywną refleksję
o sposobach istnienia pamięci. Ta ostatnia wraca też w utworze Matka nie
odchodzi, w którym paratekstualne i polemiczne przywołanie tytułu zbioru Różewicza
jest sposobnością do namysłu nad porządkiem nie tylko ziemskiego trwania.
Być może i z tych odczuć rodzi się „wiosenna bezsenność” i swoiste czytanie głosów
i znaków przyrody, gdy te „wieszczą ciężar którego nie da się udźwignąć”.
Plastyczne, barwne, oszczędne, ekspresywne i refleksyjne wiersze. Jak roztocznica
wnikają intensywnie w oko i pamięć czytelnika.
Janusz Pasterski
|